Kategoria: Bez kategorii (Page 1 of 4)

Amsterdam

47 TCS Amsterdam Marathon – 15 października 2023

Uzyskany czas 05:04:43

W niedzielę 15 października profesor Grzegorz Przebinda – w latach 2012–2020 rektor Państwowej Akademii Nauk Stosowanych w Krośnie – pokonał 20. w swoim życiu klasyczny maraton biegowy. Tym razem miało to miejsce w Amsterdamie w Holandii Północnej – w stolicy konstytucyjnej Niederlandów.

W sportowym dorobku profesora Przebindy jest to już dwudziesty maraton biegowy. W latach 2010–2023 ukończył on bowiem dokładnie tyle właśnie biegów na owym królewskim dystansie – na trzech kontynentach (w Europie, Azji i Ameryce Północnej), w 16 krajach (Polska, Litwa, Estonia, Francja, Rosja, Izrael, Turcja, Hiszpania, USA, Węgry, Portugalia, Włochy, Ukraina, Grecja, Niemcy i Holandia) oraz w 19 dużych miastach i metropoliach (Kraków, Wilno, Tallin, Paryż, Moskwa, Jerozolima, Sankt Petersburg, Stambuł, Sewilla, Walencja, Boston, Budapeszt, Nowy Orlean, Porto, Rzym, Kijów, Ateny, Berlin, Amsterdam).

Czytaj więcej

Moje Nowe Ateny 2021

Dzisiaj dystans tego maratonu wynosi oczywiście klasyczne 42 km 195 metrów – organizatorzy musieli zatem dodać te parę kilometrów, wyprowadzając biegaczy z trasy głównej – gdzieś na kilometrze  czwartym – na 2-3 kilometrową pętelkę… Próbowałem zatem – tu już powrócę ostatecznie do wątku osobistego – pokonać ten autentyczny maraton już w listopadzie 2016, ale – o zgrozo – poniosłem klęskę. Osłabłem totalnie jakieś 800 metrów przed metą, za wcześnie i niepotrzebnie rozpoczynając finisz. Pewnie bym nawet jakoś się na  Stadion Olimpijski pod Akropolem doczołgał, ale czujni i bezlitośni greccy stróże biegu wzięli mnie zwyczajnie pod bary, wtłoczyli do karetki i odwieźli na sygnale do szpitala… Przebiegłem potem w latach 2017-2018 jeszcze trzy kolejne maratony  –  w Porto, Rzymie i Kijowie, ale cały czas miałem gdzieś z tyłu głowy owo fatalne niepowodzenie w Atenach, i to już dosłownie u wrót mety. Doszła też do tego  jeszcze najpierw kontuzja lewego biodra, a  zaraz potem konieczność jego wymiany na ceramiczno-tytanowe. Dokonało się to w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu w lutym 2019. A zaraz potem nadeszła pandemia i obowiązkowa przerwa w maratonach dla wszystkich, także tych z własnymi biodrami. Ja sam powoli, acz systematycznie starałem się powrócić do jakiej takiej formy, aby jeszcze raz stawić czoło maratońsko-ateńskiej trasie. Zakończyć wszystko rozsądnym finiszem na Stadionie Panateńskim, powiesić sobie na szyi medal. Nie było to marzenie całkiem realistyczne, a to z dwóch względów – po pierwsze, oczywiście, z powodu wymiany biodra, a po drugie – za sprawą wysokiej  trudności trasy. Rzecz w tym, iż od 16 aż do 31 km trzeba się tam systematycznie piąć  pod górę… Od maja zatem 2019 aż po listopad 2021 biegałem sobie wytrwale po Krośnie nad Wisłokiem  i po jego okolicach, m.in. pod stromą górę nad Zamek Fredry w Odrzykoniu, na treningach i po różnych zawodach pomniejszych (Rydzów, Krościenko Wyżne, Haczów, Niepołomice, Jedlicze). W sumie uzbierało się tego całe  2000 km. Niby niedużo, a cieszyło. Tym bardziej, że i rowerem przejechałem po górkach Podkarpacia nad Wisłokiem, Jasełką i Sanem  – wraz z Krzyśkiem Frączkiem i Zbyszkiem Barabaszem – kilometrów ponad 6000. I tak przygotowany wyruszyłem 10 XI 2021 wespół z Dominikiem Wróblem z Jasła – który mi już wcześniej towarzyszył na maratonach w Porto, Rzymie i Kijowie – oraz synem Igorem – który z kolei był ze mną w Rzymie i w Kijowie – na bieg maratoński do Grecji. O samym wyścigu  nie ma się co rozpisywać – pierwsza połowa przebiegła zupełnie dobrze, zanosiło się nawet na  4.10 (taki notabene czas osiągnął Dominik), ale druga połówka, ta pod górkę, okrutnie zweryfikowała  pierwotne wyliczenia. W sumie jednak przebiegłem teraz ów ostatni – fatalny ongiś – kilometr nadspodziewanie żwawo. Ze wzruszeniem, co tu kryć, przemierzyłem ostatnie 300 metrów na Panateńskim Stadionie Olimpijskim. Medal na piersi powiesiłem sobie sam, ale ładne zdjęcie zawdzięczam już organizatorom. Wyrażam w tym miejscu wdzięczność Emilianowi  Zadarce, który ongiś był, nolens volens, świadkiem mojej porażki  w Atenach, ale teraz skutecznie przygotował mnie do szczęśliwego rewanżu.   Dziękuję też wszystkim  – żonie Annie, córce Anecie, synowi Igorowi, Władkowi, Wicie i Alicji  Witaliszom, Agnieszce Woźniak, Frankowi Tereszkiewiczowi, Andrzejowi Zatorskiemu, Joasi Jagiełło-Kuczale, Lucynie Pojnar, Jadzi Zych, Dominice Szafran, Jackowi Wnukowi, Tomkowi Pytlowanemu, Rafałowi Kinowi, Piotrkowi Waisowi, Władkowi Chłopickiemu, Grześkowi Sobolewskiemu, Łukaszowi Wojtyczce, Piotrkowi Łopatkiewiczowi , Staszkowi Koziarze, Marysi Makuch, dwóm kolegom maratończykom: Jarkowi Kuciowi i Romkowi Sosnowskiemu – którzy we mnie aż do szczęśliwego końca wierzyli.

Ateny

18. Ateny – 14 listopada 2021
4:42:24

Z medalem na olimpijskim Stadionie Panateńskim

Do tego najprawdziwszego maratonu na trasie Maraton–Ateny podchodzić musiałem dwukrotnie. Po raz pierwszy pięć lat temu – 13 XI 2016 – i miał to być mój w sumie piętnasty już maraton, pokonany w dodatku na trasie, którą przebiegł mężny hoplita Filippides  12 IX 490 przed Chrystusem. Stało się to natychmiast po tym, jak ateńskie wojska pokonały pod Maratonem Persów. Tenże Filippides przebył w trudzie i znoju dystans  38-40 km, zdążył jeszcze poinformować Ateńczyków o płynącej ku miastu groźnej flocie perskiej i padł martwy.

Czytaj więcej 

Continue reading

« Older posts