Kategoria: Bez kategorii (Page 3 of 4)

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO…

Kiedyś bardzo dawno – na początku lat 80-tych XX wieku – dwa Maratony Pokoju w Warszawie przebiegł od początku do końca mój młodszy o rok brat Franciszek. Wiele razy potem opowiadał o tym ze szczegółami, co się działo i na którym kilometrze, a ja patrzyłem na niego jak na kosmitę, który osiągnął rzecz niemożliwą. I w ogóle mnie wtedy nie interesowało, w jakim czasie przebiegł – wystarczyło, że to Maraton! To było to, czego mnie nigdy nie uda się zrobić, myślałem, no choćby dlatego, że nie odważę się podjąć takiego wyzwania. Stuknęła mi już zatem prawie 50-tka, gdy w końcu jednak postanowiłem wyjść na „bieżnię”. Było mi odrobinę łatwiej, bo prawie całe życie bawiłem się w piłkę nożną (w latach mocno dojrzałych m.in ze Staszkiem Koziarą i Markiem Karwalą z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie), a parę ładnych latek mordowałem się też rekreacyjnie na rowerze. Biegałem teraz nieomal codziennie prawie całą zimę 2008-2009. A nie było łatwo, szczególnie wieczorem, na mrozie, w zimowych buciorach i w grubej kurtce. Potem nadeszła wreszcie wiosna i czerwiec 2009. Od koleżanki naszej córki Anety – Blanki – dowiedziałem się o Kwietnym Biegu, ku czci Jana Pawła II, wokół krakowskich Błoń. Trzeba było przebiec tam 10 okrążeń, oczywiście nie od razu, można to było zrobić nawet w ciągu dziesięciu podejść, byle tylko w czerwcu… A potem dostawało się koszulkę bawełnianą z nadrukiem i trafiało się do internetu jako uczestnik Kwietnego Biegu.
Zawziąłem się zatem i postanowiłem, że ten Kwietny Bieg AD 2009 – będzie moją pierwszą przymiarką do nadal mitycznego Maratonu. Kolega z UJ Andrzej Pawelec, sam już maratończyk, wcześniej mi powiedział, że mam dużą szanse ukończyć maraton, muszę tylko zacząć od dwugodzinnego truchtu. Tempo nieważne, byle tylko biegać bez przerwy całe 2 godziny. Poszedłem więc sobie na Błonia krakowskie, zawsze miałem tam niedaleko i zawsze tam byłem w ważnych momentach od 1979 roku, podczas wszystkich pielgrzymek Jana Pawła II do Krakowa… A gdy już doszedłem 1, 5 km do Błoń, rozpocząłem tam od razu swe bardzo długie i katorżnicze w sumie przygotowania do pierwszego w życiu maratonu. Miał on nadejść dokładnie za rok – wiosną 2010… Treningi rozpisał mi trener mgr Andrzej Zatorski z Chyrowej w Beskidzie Niskim… Biegałem 6 razy w tygodniu po ok. 80 km tygodniowo…. Maraton rozpoczynał się i kończył na krakowskich Błoniach w okolicach Cichego Kącika. Sukces był niemały – od razu osiągnąłem wymarzony wynik  3.29.00, który uda mi się pobić dopiero w maratonie piątym – w Paryżu wiosną 2012.

Krosno, 3 sierpnia 2020

Kraków

3. Kraków – 17 kwietnia 2011
3:30:03

W niedzielne przedpołudnie na starcie jubileuszowego X Cracovia Maraton zadebiutowała 10-osobowa grupa maratończyków w barwach Uniwersytetu Jagiellońskiego.  W jej szeregach znaleźli się przedstawiciele kadry naukowej, pracownicy administracyjni oraz studenci naszej Uczelni. Była to pierwsze tego typu inicjatywa.

Maraton krakowski zgromadził rekordową liczbę uczestników – nieoficjalnie 3400 osób. Z tego względu przebiegnięcie całej grupy biegaczy przez linię startu na krakowskich Błoniach trwało kilka minut. Przyzwoite warunki atmosferyczne od początku zapowiadały dobry bieg. Po kilku minutach po starcie zwarta kolumna coraz wyraźniej dzieliła się na poszczególne bataliony, które poprzedzali tzw. pacemakerzy z charakterystycznymi balonami i koszulkami z określonym czasem. Przez historyczną część miasta uczestnicy z zapasem sił i świeżości przebiegli dosyć szybko, nie dając kibicom dłuższej szansy, by nacieszyć się ich widokiem.

Trasa biegła dalej od Wawelu Bulwarami Wiślanymi, al. Pokoju, al. Jana Pawła II. Po półmetku umiejscowionym w Bieńczycach biegacze kierowali się z powrotem z Nowej Huty, poprzez Kazimierz, Salwator na Błonia, gdzie czekała na nich prawdziwa próba wytrzymałości, zarówno fizycznej jak i psychicznej. Należało jeszcze bowiem przed ostatecznym finiszem przebiec prawie półtora okrążenia wokół największej zielonej przestrzeni miejskiej Krakowa.

X Cracovia Maraton ukończyli wszyscy reprezentanci Uniwersytetu Jagiellońskiego. Debiutanci na dystansie 42km 195m uzyskali bardzo dobre czasy, natomiast bardziej doświadczeni biegacze zmagali się ze swoimi życiowymi rekordami.

Bieganie to chyba jedna z nielicznych dyscyplin sportowych łącząca sportowców różnych pokoleń, o różnym pochodzenia, statusie społecznym, doświadczeniu biegowym czy poziomie wytrenowania, nie dyskryminująca i nie faworyzująca nikogo. Organizatorzy zawodów zapewnili emocje oraz dawkę pozytywnej energii. Na trasie nietrudno było o przejawy otwartości czy bezwarunkowej życzliwości wśród uczestników.

Cieszy fakt, że rozrasta się grupa biegaczy związanych z Uniwersytetem Jagiellońskim. Bieganie z UJ nie wymaga więc specjalnej reklamy!

Naszą Alma Mater podczas tych zawodów reprezentowalo szacowne grono pracowników naukowo-dydaktycznych, administracyjnych i studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego:

1)      Profesor dr hab.  Grzegorz Przebinda – Instytut Filologii Wschodniosłowiańskiej
2)      Profesor dr hab. Krzysztof Sacha – Instytut Fizyki
3)      Profesor dr hab. Karol Życzkowski – Instytut Fizyki
4)      Dr hab. Andrzej Pawelec – Instytut Filologii Angielskiej
5)      Mgr Dawid Gacek – Biuro Zastępcy Kanclerza UJ ds. Collegium Medicum
6)      Łukasz Bieńkowski – Wydział Filologiczny
7)      Mgr Ewa Klepacz-Zielińska – Działu Nauki i Współpracy Międzynarodowej Collegium Medicum
8)      Mgr Irena Raźny – Jagiellońskie Centrum Językowe
9)      Mgr Paweł Dziedzic – Instytut Filologii Germańskiej (student)
10)   Damian Miszczyński –  Instytut Filologii Klasycznej (student)

Oficjalne wyniki naszej Złotej dziesiątki PDF

Źródło http://www.bs.uj.edu.pl/projekty/projekty-2010/2011/kryptonim-filipides-old

Wilno

Vilniaus Maratonas – Maraton w Wilnie
https://www.vilniausmaratonas.lt/galerija/vilniaus-maratonas-2010/
Uzyskany wynik w drugim maratonie: 3:35:15

Po krakowskim wyśmienitym debiucie – do mojego drugiego (zagranicznego pierwszego) maratonu w Wilnie, czyli w stolicy sąsiedniej Litwy, przygotowywałem się raczej spokojnie, 4–5 razy w tygodniu przez tygodni osiem. Program treningu napisał mi znowu nieoceniony mgr Andrzej Zatorski, z tą myślą, że rekordu tym razem bić nie będziemy, ale wynik w miarę przyzwoity osiągnąć wypada. Do Wilna wyprawiłem się autobusem z dzielną córką Anetką, która wspomagała mnie  na trasie i napojami, i żelami, kręcąc przy okazji aparatem dynamiczne filmiki na trasie i na samym finiszu (efekt poniżej). Maraton składał się z czterech identycznych okrążeń po 10,5 km – zaczął się i skończył na placu przed katolicką Bazyliką archikatedralną Św. Biskupa Stanisława i Św. Władysława w Wilnie, miejscu pochówku wielkich książąt litewskich i królów Polski. Bardzo w sumie monotonna trasa prowadziła wzdłuż rzeki Wilii. Maraton organizacyjnie nader przeciętny – pompa duża, ale tylko na starcie i na mecie. Na początku biegliśmy razem z półmaratończykami, ale gdy zeszli, zrobiło się na trasie nieomal pusto. I właśnie na tym trzecim okrążeniu, w zupełnej pustce, miałem podwójnego pecha. Najpierw – z własnej winy – nie skręciłem dobrze na stadion (biegłem zupełnie sam) i dołożyłem sobie  tym sposobem z 200 metrów… A później przeciskałem się na bulwarze pod jakimś szlabanem! To  nie żart… Na czwartym okrążeniu już go zresztą nie było. Maraton ukończyło ledwie 279 osób, ja zająłem miejsce w pierwszej ćwierci (67). W kategorii wiekowej 50+ otarłem się nawet – ten jeden jedyny raz w życiu w maratonie  – o podium. Zająłem 4 miejsce na 38 żwawych  pięćdziesięciolatków.

Sceny z maratonu w Wilnie, wrzesień 2010 – nakręcone przez Anetę Przebindę
Anetka Przebinda na starcie – dzień przed
Z córką Anetką na tle Wzgórza Trzech Krzyży w Wilnie wrzesień 2010 po Maratonie
Przed startem…
Półmetek….
32 kilometr
Zasłużony odpoczynek
Orzeźwiający łyk
Z medalem

Kraków

IX Cracovia Maraton – Kraków 20 kwietnia 2010
Uzyskany wynik w debiucie maratońskim: 3.29.00

 

Relacja oficjalna pióra Bartka Gołąbka: „25 kwietnia 2010 roku odbył się w Krakowie IX Cracovia Maraton, w którym wziął udział kierownik Zakładu Filologii Rosyjskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie profesor Grzegorz Przebinda. Dzięki wytrwałej pracy i treningom kierowanym przez magistra Andrzeja Zatorskiego (Instytut Kultury Fizycznej PWSZ w Krośnie) profesor przebiegł trasę maratonu krakowskiego (42 km 195 m) w czasie 3:29:00 netto. W trakcie wyczerpującego biegu zawodnik ma prawo posilić się na trasie dozwolonymi preparatami wzmacniającymi. Grzegorz Przebinda skorzystał z takiej możliwości dwukrotnie, dzięki asystującemu na trasie doktorowi Bartoszowi Gołąbkowi (PWSZ w Krośnie) – na 25 oraz na 32 kilometrze krakowskiego maratonu. Przypominamy, iż intencją biegu było pojednanie Polaków z Rosjanami.”

Na starcie – Błonia przy Cichym Kąciku, fot. Anetka Przebinda

Jeszcze początek – krakowski Rynek, w tle kościół Św. Wojciecha
A tu już 30 kilometr – asfaltowa ścieżka przy Wiśle na Dąbiu
Kilometry 33 i 34 – Bulwary nad Wisłą i fragment Wawelu od strony Smoczej Jamy
Z synem Igorem już na mecie
Z żoną Leokadią Anną już z medalem
10 minut później….
Z córką Anetką i z żoną

Jesteśmy silni różnorodnością

Wywiad udzielony przez prof. Grzegorza Przebindę TV Obiektyw można nazwać podsumowaniem otwarcia, gdyż odbywa się w maju 2013 roku, czyli niecały rok po objęciu godności rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Stanisława Pigonia w Krośnie. Punktem wyjścia do dalszej części rozmowy stało się pytanie o relacje Krakowa i Krosna, nazywanego Parva Cracovia (Mały Kraków). Rektor w obszernej wypowiedzi podkreślił znaczenie związków środowiska akademickiego Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krosna. Przypomniał, że jest już kolejnym rektorem humanistą, jako że w historii krośnieńskiego PWSZ-u dwóch z trzech jego rektorów wywodziło się właśnie z tego kręgu naukowego, który zarządza uczelnią prowadzącą bardzo silne kierunki techniczne. Zaznaczył, że to właśnie kształcenie humanistyczne winno dopełniać przestrzeń kształceniową zdominowaną przez inżynierów, bo gdyby brakło humanistów, ich miejsce zajmą niezwłocznie antyhumaniści.

Prof. Grzegorz Przebinda wskazał, że rozwój uczelni przyczynia się do rewitalizacji miasta, nie tylko z powodu remontu budynków, ale również, a może przede wszystkim, przez kształcenie i działalność kulturotwórczą. Podkreślił, że dzięki uczelni w Krośnie mają tu miejsce wydarzenia, które wpisują się w atmosferę tego miejsca i kreują charakter miasta jako ważnego ośrodka naukowo-dydaktycznego. Krosno to przestrzeń, która jest w stanie jeszcze wiele w siebie wchłonąć – mówił, zwracając uwagę na ogromny potencjał miasta i lokalnej społeczności.

PWSZ, któremu patronuje prof. Stanisław Pigoń, syn ziemi krośnieńskiej, pozwala młodzieży na zdobywanie dobrego wykształcenia w Uczelni na miejscu – na właściwym miejscu. Gwarantem wysokiej jakości kształcenia na prowadzonych w Krośnie kierunkach jest nie tylko bardzo dobre wyposażenie, ale również wyborna kadra, współdzielona z renomowanymi uczelniami Krakowa, Rzeszowa, Lublina… Prof. Przebinda, kierując do przyszłych maturzystów zaproszenie do studiowania w PWSZ w Krośnie, przywołuje stwierdzenie niedawnej absolwentki filologii rosyjskiej, która pisała na forum internetowym Tutaj urosły mi skrzydła.

Rektor krośnieńskiej PWSZ podkreślił, że choć jest krakowianinem, to jednak urodził się i wychował w podkrakowskiej wsi Wołowice nad Wisłą. Dlatego właśnie dziedzictwo prof. Pigonia jest mu tak bliskie i dlatego tak dobrze rozumie potrzeby młodych ludzi z małych miejscowości, którzy mając wielkie zdolności i aspiracje, w wielu wypadkach nie mogliby studiować, gdyby blisko ich miejsca zamieszkania nie działała uczelnia, oferująca dobre wykształcenie, korzystne warunki studiowania, a jednocześnie pozwalająca wciąż mieszkać w domu rodzinnym.

W rozmowie nie mogło oczywiście zabraknąć wątku sportowego. Prof. Grzegorz Przebinda wspominał swoje dotychczasowe maratony: pierwszy w Krakowie z metą przy Błoniach w Cichym Kąciku (2010), dalej Wilno, znów Kraków, Tallin, Paryż, Moskwa, Jerozolima… Najbliższe, jeszcze w 2013, w Sankt-Petersburgu i Stambule… Jak powiedział rektor, każdy z maratonów biegnie w specjalnej intencji. Najlepszy wynik 3.23.44, uzyskany w biegu moskiewskim został – już na zakończenie rozmowy – zadedykowany przez rektora opartemu na prawdzie, przyszłemu pojednaniu Polaków i Rosjan, którzy wspólnie winni potępić zbrodnie Stalina wobec swoich narodów.

Gość Obiektywu Rektor Karpackiej Państwowej Uczelni w Krośnie prof. dr hab. Grzegorz Przebinda

W wywiadzie dla TV OBIEKTYW, który został wyemitowany na początku czerwca 2020 r.  także i z okazji zmiany nazwy krośnieńskiej uczelni, rektor Grzegorz Przebinda podkreślił, że nowa nazwa nawiązuje przede wszystkim do bogatego wielokulturowego i wielojęzycznego obszaru Karpat i dawna Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa od 1 maja 2020 roku z dumą nosi miano Karpackiej Państwowej Uczelni w Krośnie. Zmiana nazwy, która obecnie uwzględnia dobrze definiujące profil naszej wszechstronnej działalności akademickiej określenie „uczelnia”, mogła się dokonać między innymi dzięki nowym zapisom ustawowym. Były one dyskutowane z ówczesnym Ministrem Nauki i Szkonictwa Wyższego, doktorem Jarosławem Gowiem, również w gościnnych progach ówczesnego PWSZ w Krośnie.

Rektor zaznaczył, że za zmianą nazwy uczelni stoją także nowe inwestycje i innowacje programowe – działają już nowe studia magisterskie, a na uruchomienie rekrutacji czekają kolejne, w tym między innymi Pielęgniarstwo na poziomie magisterskim oraz lingwistyka stosowana.

Grzegorz Przebinda stwierdził także, że podążając za słynną tezą wielkiego niemieckiego filozofa Martina Heideggera „budować, mieszkać, myśleć” staramy się, aby nasza uczelnia miała jak najszersze spektrum kształcenia, a jej dewizą tradycyjnie pozostaje pluralizm kulturowy i językowy, zaangażowanie w sprawy społeczności lokalnej, dbałość o środowisko oraz nowoczesne kształcenie techniczne. Tak wszechstronnie założony profil rozwoju, zgodny z dziedzictwem patrona uczelni Stanisława Pigonia, jest jej atutem i uniemożliwia zaszufaldkowanie charakteru uczelni jako techniczno-humanistycznej czy humanistyczno-technicznej – powiedział rektor.

W ostatnich latach powstały dwa nowe kampusy techniczne, które wyposażane są w nowoczesny sprzęt, a jednocześnie uczelnia może poszczycić się rosnącym w siłę wydawnictwem humanistycznym Pigonianum i czasopismami. Systematycznie rozwijana jest również naukowa współpraca międzynarodowa. Obecnie, w dobie pandemii, z dużym zaangażowaniem, także po stronie studentów, udoskonalane są procesy kształcenia zdalnego, tak aby zaspokoić wymagania zawarte w programach studiów o profilu praktycznym.

Wiele uwagi w rozmowie poświęcono także finansowaniu i jakości kształcenia w Karpackiej Państwowej Uczelni w Krośnie, a także jej społecznemu zaangażowaniu, dzięki któremu już od 21 lat lat służy lokalnemu środowisku w wielu wymiarach.

Gość Obiektywu Prof. Grzegorz Przebinda oraz Igor Przebinda

Redaktor Bogdan Miszczak z TV Obiektyw zaprosił do rozmowy o przekładzie na język polski powieści Michaiła Bułhakowa Mistrz i Małgorzata reprezentantów rodziny tłumaczy, którzy swe zawodowe losy związali z Krosnem – profesora Grzegorza Przebindę, rektora Karpackiej Państwowej Uczelni w Krośnie oraz jego syna Igora Przebindę, również związanego zawodowo z krośnieńską uczelnią.

Rozmowa o przekładzie, choć toczyła się z niepełnym składem rodziny tłumaczy – rozmówcy wskazali tu na kluczową rolę, którą odegrała pomysłodawczyni tej translatorskiej inicjatywy, mama i żona Anna Leokadia Styrcz-Przebinda – dotknęła wielu kwestii związanych zarówno z warsztatem tłumacza, okolicznościami przekładu, wątkami tekstologicznymi i kulturoznawczymi, a także swoistym odrodzeniem popularności powieści Bułhakowa w ciągu ostatnich kilku lat od ukazania się nakładem wydawnictwa „Znak” jej nowego polskiego wariantu.

Jak przyznali tłumacze, szczególną rolę w popularyzacji powieści w jej nowym przekładzie odgrywają nowe polskie inscenizacje tekstu. Sceniczne adaptacje powieści Mistrza i Małgorzaty w oparciu o przekład Przebindów wystawiane były deskach wielu polskich teatrów w Bielsku-Białej, Gdyni, Opolu, Krakowie oraz, w bliskim Krosnu, Rzeszowie. Radość tłumaczy wynika nie tylko z tego, że reżyserzy zdecydowali się skorzystać z ich przekładu, tak jak miało to miejsce przy superprodukcji „Audioteki”, w której zapisie, wiernie oddającym tekst powieści, wystąpiło kilkudziesięciu wybitnych polskich aktorów. Za niezwykle wartościowe w tym teatralnym odrodzeniu Bułhakowa uznają Przebindowie możliwość bezpośredniej konsultacji idei powieści z twórcami teatralnymi, uwypuklenie pewnych kwestii, które dotąd mogły być pomijane lub przemilczane z oczywistą stratą dla tekstu. Grzegorz Przebinda zwrócił w tym wymiarze uwagę na obecną w powieści ideę podwójnego aktu miłosierdzia, który, w jego ocenie, powinien być swoistą osią interpretacyjną dla nowych inscenizacji. Obaj panowie podkreślili także, że wszystkie nowe projekty sceniczne mają szansę przekazać czytelnikom, widzom i słuchaczom pełny przekaz ideowy skreślony w cechach bohaterów i wydarzeniach ukazanych przez rosyjskiego powieściopisarza.

Szczególną uwagę na nieodkryte dotąd wartości wynikające dziś ze współczesnych polskich inscenizacji powieści, a także wszystkich niełatwych przecież prób filmowych, zwracał Igor Przebinda, z wykształcenia filmoznawca. Odwołując się do swojego pierwszego, dziecięcego jeszcze kontaktu z lekturą Mistrza i Małgorzaty potwierdził, iż jest ona dla niego niewątpliwie najważniejszą powieścią XX wieku. Pogląd ten poparł domową anegdotą Grzegorz Przebinda, wspominając o prywatnej telefonicznej konsultacji wybitnego krakowskiego filologa, profesora Andrzeja Romanowskiego, który dla swych naukowych dociekań zasięgnął w kwestii cytatu z powieści rady u małoletniego Igora Przebindy. Z nieskrywaną satysfakcją Przebindowie opowiedzieli także o rodzinnej kolekcji tłumaczeń Mistrza i Małgorzaty na inne języki. Dzięki pomocy licznych przyjaciół udało się zebrać przekłady na klikadziesiąt języków świata, w tym, wśród tych mniej oczywistych, na języki tajski, koreański, czy portugalski w kilku lokalnych odmianach.

Autorzy przekładu w sposób wnikliwy zapoznali się z przechowywanym w Moskwie maszynopisem z odręcznymi notatkami pisarza, ustalając w sposób ostateczny zawarte w nim autorskie korekty. Dzięki temu przekład mógł powstać w oparciu o najpełniejszą dotąd wersję wyjściową. W ocenie tłumaczy właśnie ta, skrupulatnie zweryfikowana tekstologiczna podstawa, a także wyjątkowa staranność w tłumaczeniu nawet tych fragmentów, przez które czytelnik jedynie przebiega wzrokiem, składają się na powodzenie tego przekładu. Niebagatelną rolę w nowym zapoznaniu polskiego czytelnika z tekstem Bułhakowa mają też odkryte przez tłumaczy pozaliterackie, wybitne walory jego tekstu – operowanie wręcz burzą zmysłów – zapachów, dźwięków, rytmów.

Tłumacze chętnie wspominali również o okolicznościach powstawania kolejnych rozdziałów przekładu, w szczególności tych, związanych z maratońskimi dokonaniami Grzegorza Przebindy. Niektóre fragmenty przekładu wykuwały się na samolotowych stoliczkach i fotelach, jak choćby w drodze na maraton do Bostonu, inne przed startem w maratonie budapesztańskim, a jeszcze inne zwyczajnie między treningami. W związku z maratońską pasją Grzegorza Przebindy można mówić wręcz o ich bułhakowowskim cyklu, który z aktywnym udziałem rektora Karpackiej Państwowej Uczelni w Krośnie zrealizował się jego udziałem w biegach w miastach związanych z bohaterami powieści oraz życiem Bułhakowa: Kijów, Rzym, Paryż, Jerozolima, Moskwa, czy Stambuł (dawny Konstantynopol).

Nawiązując do współczesnych społeczno-politycznych interpretacji powieści Grzegorz i Igor Przebindowie zwrócili uwagę na chronologię powstania i ponadczasowy charakter powieści, w szczególności niebywale trwałe i uniwersalne fragmenty z „jerozolimskiej” warstwy tekstu, które doskonale i jednoznacznie obnażają aspekty działania totalitaryzmów.

Redaktor Miszczak, odwołując się do osobistego kontaktu Grzegorza Przebindy z Janem Pawłem II i jego badań nad myślą papieża Polaka, sprowokował do spekulacji na temat odbioru rodzinnego przekładu powieści Bułhakowa przez polskiego biskupa Rzymu. Jest to w najszerszym rozumieniu powieść o miłosierdziu, w której zawarte jest piękno nieoficjalnego, humanistycznego chrzecijaństwa – to spodobałoby się Ojcu Świętemu, który był wielkim polskim myślicielem – odparł tłumacz.

Grzegorz Przebinda podkreślił także, że powieść Mistrz i Małgorzata w przekładzie rodziny Przebindów jest skierowana przede wszystkim do młodych pokoleń, które mogą w tym tekście odkryć siebie i swój świat: ta książka jest o Tobie, tam jest Twoje życie, gdzie można się bawić, śmiać, cierpieć i płakać – powiedział.

Wynotował BG

Maratony

W latach 2010-2024 przebiegłem 21 maratonów w  20 miastach, 16 krajach i na 3 kontynentach: Europie, Azji i Ameryce Północnej.

Poniżej plansza z mapą pierwszych 17 maratonów z lat 2010-2018.

Informacje o wszystkich dotychczasowych – a ufam, że ich liczba będzie systematycznie narastać – można odnaleźć pod zdjęciami.

Pokonałem – jak dotąd – 21  maratonów na 3 kontynentach, w 16 krajach  i 20 miastach – w Europie, Azji i Ameryce Północnej. W latach 2010-2023 przebiegłem zatem klasyczny dystans 42.195 kolejno w Krakowie, Wilnie, ponownie w Krakowie, Tallinie, Paryżu, Moskwie, Jerozolimie, Petersburgu,  Stambule, Sewilli, Walencji, Bostonie, Budapeszcie, Nowym Orleanie, Porto, Rzymie, Kijowie, Atenach, Berlinie, Amsterdamie, Nowym Jorku.

Najlepszy rezultat uzyskałem w Maratonie Pokoju w Moskwie we wrześniu w 2012 roku: 3.23.44.


JAK TO SIĘ ZACZĘŁO…

Kiedyś bardzo dawno – na początku lat 80-tych XX wieku – dwa Maratony Pokoju w Warszawie przebiegł od początku do końca mój młodszy o rok brat Franciszek.

Czytaj więcej…


Grzegorz Przebinda w portalu MaratonyPolskie.PL

XIII Bieg w Pogoni za Żubrem 15 km – Niepołomice 20 VI 2021 w samo południe w upale 30-stopniowym upale. Moje drugie narodziny jako biegacza długodystansowca.

18 stycznia stycznia 2020 roku, gdy odwiedzałem już ciężko wtedy chorego Marka Karwalę, niezapomnianego przyjaciela nie tylko z boiska – który miał przed sobą, jak się okazało, już tylko cztery tygodnie życia, usłyszałem jego zwierzenie-pytanie. “Grzesiu, wczoraj, jak zasypiałem, próbowałem sobie przypomnieć wszystkie miasta, w których przebiegłeś swoje maratony. Dwóch nie mogłem się doliczyć” … Okazało się, że były to Nowy Orlean i Kijów… A już półtora roku po Twej śmierci, Marku, przebiegłem klasyczny maraton – z Maratonu do Aten, zadedykowany oczywiście Tobie. Powyżej cała narastająca lista.

« Older posts Newer posts »